Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zdaje mi się jednak, że mogłabyś się pani z niej wydostać — zauważyłem nieśmiało.
— O! Gdyby to odemnie załeżało — zawołała z energją, — ani chwili bym się nie wahała; ale pozostaje mama... Ta jest tak przyzwyczajona do rodzaju życia, jakie prowadzimy, że dla niej zdawałoby się niepodobieństwem, zmienić go choćby w części. Biedna mama! Kołyszą ją wieczne ułudy świetnego mego zamężcia. Jakiś książę krwi miał się dawniej zachwycić memi wdziękami i dobijać się o moją rękę. Dziś przestała mama marzyć o księciu krwi i radaby poprzestać choćby na...
— Choćby na mnie — dokończyłem, widząc, że urwała.
Justement, na panu. Cały wczorajszy wieczór musiałam słuchać hymnów pochwalnych, na cześć pana wygłaszanych. Teraz, gdy opowiem mamie, jak rzeczy stoją, rozpocznie się cała gra na nowo...
Westchnęła, jakby w przewidywaniu przyszłej wędrówki po salonach. Po krótkiej chwili dodała:
— Wiecznie wędrować, Ahaswera syny!
Żal mi się zrobiło tego dziewczęcia.