Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Władzia zwolniła bieg i zdawała się zastanawiać nad memi słowami.
— Więc, według pana, działalność kobiet na zewnątrz nie jest szkodliwą?
— O tyle, o ile zostawia kobietę w domu i nie wkracza w atrybucje mężczyzn.
— W tym względzie masz pan słuszność zupełną. Kobiety bretońskie i duńskie, których liczba, jako urzędników, marynarzy i przemysłowców, równoważy działalność męską, są dla mnie czemś niezrozumiałem. Pytam: kto w tych krajach wychowuje dzieci? Ale... nie o to chodzi. Chciałam pana zapytać, czy praca ręczna, praca ściśle spojona z ręką kobiecą, krzywdzi, choćby zysk jawny z tej pracy ciągnąć przyszło?
— Nigdy! — zawołałem — skoro praca taka jest konieczną dla zaradzenia złemu, lub ma zapewnić byt tejże kobiecie lub jej najbliższym. Kobieta owa nie powinna się wahać ani na chwilkę, lecz oddać się tej gałęzi pracy ręcznej lub umysłowej, która się z jej przekonaniami i usposobieniem zgadza.
— Nie zważając, co ludzie na to powiedzą? — zabrzmiało koło mnie cichutkie zapytanie.
Spojrzałem na nią zdziwiony.