Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach! Ja wiem wszystko! Nawet więcej, niż pan przypuszczasz. Wiem, że się nazywam „znakiem zapytania“, hrabianką Skierką i t. p. Nie gniewam się wcale, bo rzeczywiście w salonie jestem zupełnie deplacée. Mam jednak wielką zaletę: nie lubię kłamstwa i blagi. Chcę mówić prawdę. Jean Jacques w swoich „Rêveries“ powiedział, że człowiek pracy est aussi fidéle á la vérité, qui l’acusse qu’a celle qui l’honore. W oczach świata ubóstwo i brzydota są wielkiemi błędami; głośno więc mówię, że jestem biedną i ścieram puder z twarzy, skoro mnie mama nie widzi. Pomimo to zdarza się czasem człowiek, który, złudzony pozornym szychem, zaszczyca mnie swoją uprzejmością aż do chwili, w której się przekona, że kamienica mamy ma więcej długów, niż stopni schodów lub cegieł w swych murach. Widząc zajęcie się pana moją mizerną osóbką, zajęcie uparte, przeciągające się aż do dnia dzisiejszego, uczułam do pana żal wielki, że i pan stanąłeś w moich oczach na bardzo niskim poziomie. Masz pan coś szlachetnego w sobie i nie chciałabym źle myśleć o panu. Stąd ten cały wybuch, który przy moim temperamencie choleryczne-melancholijnym jest zwykłym objawem. W tej chwili jestem już spokojna, skoro