Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po zakreśleniu forsownego kółka, po uskutecznieniu lotem błyskawicy tak zwanej „figury“, panna Elzia, Mizia, Minusia, Gabrusia wydawały się zupełnie wypoczętemi a na twarzach ich nie widać było żadnego śladu zmęczenia,
I pięknie im było w tych krótkich kostjumach, odsłaniających całą nóżkę, obutą, w zgrabny, spięty na guziczki bucik. Granatowe „degedoff“, lub popielate sukno, spływało w prostych draperjach dokoła ich figurek.
Niektóre miały białe paltociki, mężatki zarzucały pluszowe dolmany lub strojne piórami żakietki. Każda z nich kręciła się, śmiała, błyskała stalowemi halifaxami i kokietowała w najlepsze.
Na lodzie czuły się w swoim żywiole. Ślizgały się po powierzchni lodu i rozmowy. Zręcznie, dowcipnie omijały przeszkody — upadały jednak dość często i to na najgładszej powierzchni.
Przechylały swe główki, strojne w zgrabne czapeczki; odrzucały w tył maluchne mufeczki, przewieszone na jedwabnych sznurach, przez ramiona, i krytycznym wzrokiem przyglądały się wzajemnie sobie i otaczającym je mężczyznom.