Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko położyła dłoń na mem ramieniu i dodała z przymuszonym uśmiechem:
— A! teraz trzeba kończyć zaczęte dzieło! Inaczej ból głowy nie ukryłby się przed mamą.
Biedna dziewczyna!
Kłamała przedemną, sądząc, że nie domyślę się prawdy.
Matka jej nie zakłopotałaby się wcale jej cierpieniem. Gdybym ją raz jeszcze prosił do tańca, musiałaby powstać i kręcić się do upadłego, bo hrabina Skierka nadto czuła się uszczęśliwiona znalezieniem dla swej córki tancerza, aby dozwoliła jej odmówić i utracić w ten sposób tak rzadką a pożądaną sposobność.
Usunąłem się więc na bok i przypatrywałem niedorzecznym figurom kotylionowym i papierowym orderom, jakiemi niektórzy rycerze lśniącej posadzki udekorowali sobie całe piersi, psując w ten sposób fraki i czyniąc się podobnymi do czteroletnich bębnów, bawiących się w wojsko.
Panienki i mężatki, a zarazem matki kilkorga dzieci, kręciły się jak szalone w bibulanych czapkach na główkach, machając w powietrzu papierowemi chorągiewkami.