Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wynajdźcie tkaninę równie doskonałą; stwórzcie listek róży, wonny, miękki, żywy... powiem, żeście... geniusze!
Powoli rozmowa nasza stała się bardziej ożywioną. Udało mi się za pomocą kilku zręcznych słów zatrzeć przykre wrażenie, jakie pozostawić mogłem w umyśle tej dziewczyny, i zawiązać z nią nader zręczną wymianę zdań, z której stawiałem rozmaite wnioski.
Panna Władzia przedstawiła się w tej rozmowie jako istota niepospolita, obdarzona umysłem niezmiernie wrażliwym na wszystko, co piękne, pojmująca postęp we właściwem tego słowa znaczeniu i rozumiejąca dobrze poniżającą rolę, na którą była skazaną w salonach.
Gorycz i wtręt do zabaw i głośnych zebrań przebijały się w jej słowach, jakkolwiek mówiła w tym względzie niewiele i z widoczną oględnością.
Powracała kilkakrotnie do swego ubóstwa, wymawiając to słowo z naciskiem. Czytała wiele, jakkolwiek bez wyboru i przeważnie w języku francuskim.
— Rozumiesz pan — mówiła, — jak mi trudno nieraz dostać książkę z cokolwiek śmielszą tendencją. Mama ma swoje zasady, od których nie odstępuje. Elle a raison, że