Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miłowaniem wtajemniczyła się w zwijanie listków, wytłaczanie, gumowanie, podklejanie, osypywanie pręcików, zwijanie szypułek, gumowanie spodów i tym podobne drobne czynności, które, wykonane zręcznemi kobiecemi palcami, dają czasem zadziwiająco łudzące podobieństwo natury.
— Uczyłam się malować — dodała nareszcie, ożywiając się stopniowo, — jestem nędzną akwarelistką, ale moje studja malarskie oddają mi ważną przysługę przy układaniu mych kwiatów. Zresztą pozwalają mi jeszcze wierniej kopiować naturę, to jest zbliżać się do prawdy, która jest moim ideałem.
— Podobne zajęcie musi być dla pani przyjemną rozrywką? — zapytałem.
Po twarzy Władzi przesunął się znów zaledwie dostrzegalny uśmiech.
— Rozrywką?... — powtórzyła przeciągle, a wzrok jej błądził po ukwieconych gorsach obecnych dam i ślizgał się po kształtnych główkach, w których śmiały się róże i sztuczne konwalje, — tak! nie mylisz się pan... chwile, które spędzam pomiędzy stosami mych różowych i purpurowych listków, są dla mnie jedyną, rzec mogę, rozrywką. Wtedy czuję, że tworzę coś ładnego, pracuję! żyję!....