Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie tańczy. Jest zawsze, jak mówią trywialnie: na koszu. Podobnie gdy wrócą do domu, mają się odbywać przykre sceny pomiędzy matką i córką. Hrabina wymawia córce jej niepowodzenie i brak szczęścia, a Władzia zalewa się gorzkiemi łzami. Ale cóż chcesz, mój drogi, na drugi dzień zjawiają się znów na jakimś raucie lub balu po to tylko, aby doznawać nowych upokorzeń.
Nie odpowiedziałem nic.
Zastanawiałem się nad przykrą dolą tej biednej, widocznie chorowitej dziewczyny, włóczącej się z balu na bal i obnoszącej swą bladą, smutną twarz wśród niechętnych i drwiących z niej ludzi.
Z sali balowej dobiegały tony pobudki do kadryla.
— Ach! kadryl! — zawołał Leon, porywając się nagle. — Misia czeka!
Za chwilę go nie było.
Chińczyk tylko kiwał poważnie głową, jakby się dziwił temu, co przed chwilą Leon powiedział.
Salonik był pusty.
Gwar zabawy dolatywał tu przez ciężkie zasłony, kadryl formował się powoli — wreszcie rozpoczęła się pierwsza figura.