Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

źle, myliła się w tempie i pochylała się w tańcu gorzej jeszcze niż zwykle. Obracając się, dostrzegłem wyraz szyderczy na niektórych twarzach, śmiech przyciszony doleciał mych uszu.
Widocznie wyśmiewano moją tancerkę, a w dodatku i mnie z nią razem.
Nie jestem zarozumiałym i nie mam najmniejszej dozy próżności — ale przykro mi było za tę biedną dziewczynę, wystawioną na pośmiewisko i obmowę całego towarzystwa.
Szybko doprowadziłem ją do miejsca i chciałem posadzić na krzesełku, ale ona przez chwilę opierała się na mojem ramieniu silniej, a dłoń jej mimowoli ściskała kurczowo moją rękę.
Spojrzałem na nią. Była trupio bladą i oddychała z trudnością.
— Pani jesteś cierpiącą? — zapytałem.
— Nic... nic... zawrót głowy... to przeminie — wyszeptała.
Puściła moją rękę i usiadła obok matki. Ja zaś cofnąłem się trochę w głąb sali, aby pozostawić wolne pole innym tancerzom, gdyby ci chcieli Władzię wprowadzić w taneczne koło.
Lecz nikt się nie zjawiał.