Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cił się ku Władzi, gdy wzrok jego spotkał się z moim.
Skinął mi głową uprzejmie — widocznie rad był z tego spotkania. Ja niemniej, gdyż postanowiłem użyć go za pośrednika w przedstawieniu mnie hrabinie i jej córce.
Szybko więc powstałem i oczami wskałem Leonowi obie damy. On z początku zdawał się nie rozumieć i spojrzał na mnie ze zdziwieniem, prędko przecież opamiętał się i dopełnił formalności, wymieniając moje nazwisko z pretensją mistrza ceremonji.
Hrabina spojrzała na mnie badawczo i z pewnego rodzaju zdziwieniem — nie zauważyła mnie do tej chwili.
Nic dziwnego! Byłem tak małego wzrostu, a przedewszystkiem kryłem się w cieniu wielkiego figusa, nie chcąc przeszkadzać w poufałej rozmowie matki z córką.
To ostatnia przecież nie okazała żadnego zdziwienia, — tylko, podniósłszy swe lekką, siną barwą przysłonięte powieki, spojrzała na mnie z jakimś lękliwym i smutnym wyrazem.
Było to drugie spojrzenie tego wieczoru, jakie z jej oczu spoczęło na mnie, a było tak rzewne, tak pełne jakiejś tajonej boleści, że czułem dla tej biednej dziewczyny wielką, niezmierną sympatję.