Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nomicznego, obserwowali tancerki i, według posagu, konwenansu i urody taksując, uszczęśliwiali przetańczeniem jednego tour’a walca.
Na odgłos muzyki mama hrabina drgnęła i wyprostowała się jak koń pułkowy. Władzia zato pochyliła jeszcze smutniej głowę.
— Czy masz kogo zapisanego na karnecie? — zapytała hrabina córkę.
— Nie, mamo! — odpowiedziała panna.
— A monsieur Sigismond nie inwitował cię wczoraj podczas kolacji do kotyliona?
— Nie, mamo. To Elizę, która koło mnie siedziała...
C’est extraordinaire! Jak ty nie masz szczęścia! Wyprostuj się... oto przechodzi pan Leon; uśmiechnij się... Bon jour! bon jour, cher monsieur!
I hrabina Skierka zaczęła całemi siłami zwracać uwagę przechodzącego Leona B., mego dawnego szkolnego kolegę, który spieszył angażować ładną blondyneczkę do walca.
Leon był człowiekiem trés comme il faut.
Panie mówiły o nim, że jest... dobrze. Trudno więc, aby człowiek „dobrze“ uchybił nawet hrabinie... Skierce. Okraszając więc usta banalnym uśmiechem, zbliżył się Leon ku nam. Skłoniwszy się przed hrabiną, zwró-