Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zacząłem śledzić uważniej moją sąsiadkę. Że nazwano ją „znakiem zapytania“, nie dziwiłem się wcale. Gdy siedziała tak na brzegu krzesła, wyciągając chude kolana i trzymając się pochyło, rzeczywiście formowała znak pisarski, nadużywany przez jednego z więcej znanych feljetonistów.
Osoba, która ją tak nazwała, musiała być złośliwą, ale i dowcipną zarazem.
Rzeczywiście, trudno było dobrać lepszego miana na określenie tak pochyło trzymającej się kobiety.
Wszyscy obecni w salonie byli zajęci świeżo przybyłemi. Panienki cisnęły się do księżniczek z oznakami egzaltowanej i obłudnej przyjaźni, nawet starsze matrony okazywały zbyt wiele uprzejmości, niemal poniżającej, względem tych dwu drobnych o wydatnych biustach Niemek, które, mrużąc impertynencko oczy, przybierały ton i miny cesarzowej podczas recepcyi w Burgu.
Ja nie spieszyłem się wcale ze złożeniem hołdu tym księżniczkom „z krwi“, jak o nich mówiono.
W kobiecie imponuje mi tylko albo nadzwyczajna uroda, albo piękność duchowa, przeświecająca odrazu w spojrzeniu niewieściem.