Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nową dachówką — wogóle sprawiała dziwne wrażenie.
Mówiła dużo, przymilając się i ściskając serdecznie piękną rękę gospodyni; pomimo gwaru, panującego w salonach, słychać było jej głos krzykliwy, dominujący nad wszystkiemi...
Usunięta trochę na bok, stała córka, wysoka, chuda panna, trzymająca się dziwnie pochyło, tak że deka piersiowa formalnie była wklęsła, a plecy zaokrąglały się i lśniły migotliwym blaskiem...
Była brunetką, jak matka; włosy jej, uczesane wysoko, stanowiły główną ozdobę całej jej osoby. Wysoka fryzura odsłaniała chudą, białą szyję - dziwnie białą, jak na szyję brunetki. Ciemna, fioletowa aksamitka okalała ją dokoła, wiążąc się na boku w kokardę.
Ramiona biedne, chude, delikatne, wystawały z białej faille toalety, obrzuconej iluzją i podpinanej bratkami. Wszystko było świeże, eleganckie, gustowne. Widocznie matka dbała więcej o córkę, niż o siebie.
Oczu tej panny dostrzec nie mogłem. Trzymała je uparcie spuszczone, a zresztą cała głowa była tak na piersi zniżona, że podbródek dotykał się formalnie wychudłej deki piersiowej.