Strona:Gabriela Zapolska - Ojciec Richard.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
OJCIEC RICHARD
STUDJUM Z NATURY.
3)PRZEZ3)
GABRJELĘ ZAPOLSKĄ.

(Ciąg dalszy)

Te dzieci — ci nowi ouvrierzy noszący jeszcze bluzy, lecz kryjący pod płótnem cienkie, ciemne surduty — zdają się być po prostu zwierzchnikami tego na wpół oślepłego, w sobotę podpitego wyrobnika, który lubi wtrącać się do polityki, krzyczeć: à bas le gouvernement! żuć tytoń, zaczepiać dorożkarzy i ucierać nos w rękawy bluzy, z pod której wygląda połatana kurtka!
Nie! — stanowczo, ojciec Richard czuje, że „banda“ cała, wyparowała go z miejsca, zabrała mu serce i opiekę żony, zrobiła go jakimś obcym przybłędą, potrząsającym swe łachmany wobec cienkiego sukna okrywającego plecy jego synów!
A przytem ich przekonania, tak daleko odskakują od jego własnych zasad!