Strona:Gabriela Zapolska - Które z nich dwojga.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rjat — proszę wejść do domu! A ja do pani schodzę!
Staruszka puściła moje ramię i kiwnęła mi głową.
— Żegnam panią. Nie chcę go drażnić, niech i pani mu się nie sprzeciwia! Moja droga pani!… Proszę o to!
Zaczęła biedz szybko jak mały, biały kociak po alei pomiędzy szpalerem liljowych bzów.
Równocześnie otwarły się gwałtownie drzwi domku i na ganek wypadł biało ubrany szaleniec.
— Do domu! — krzyknął.
Staruszka wbiegła szybko do wnętrza, a on za nią drzwi zatrzasnął i ku mnie się zwrócił.

II.

Szedł teraz prosto ku mnie po ścieżce, na której opadł cały śnieg kwiatów bzu, a po złotym piasku depcące jego stopy, obute jasno, zdawały się nie dotykać ziemi, tak lekkie były i stąpały delikatnie.
Chciałam odejść, lecz jego wielkie, czarne źrenice, uparcie wpatrzone we mnie, odbierały mi wszelką moc i wolę.
Cały biały — z lśniącem światełkiem na wierzchu łysej czaszki, chudy i wysoki, robił wrażenie białawej mary i tylko czarna plama brody dodawała tej marze pozór pewnej dzikiej rzeczywistości. Gdy zbliżył się zupełnie ku mnie, ogarnął mnie lęk i wrażenie, jakby umysł mój rozbiegał się i rozkołysał dokoła mnie.
Stałam przerażona, przejęta dziwnem uczuciem, w którem zachowałam tylko to przeświadczenie, iż przeżyłam już niedawno podobną dziwną chwilę.
Warjat tymczasem ukłonił mi się grze-