Strona:Gabriela Zapolska - Które z nich dwojga.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staruszka widocznie zrozumiała przyczynę mojej odmowy, bo westchnęła i pokornie zawróciła się w pół drogi.
— Jak pani chce, choć ja go dobrze pilnuję i on prawie nigdy do willi nie chodzi. Szkoda!… Mieszkałam w tej willi zawsze, gdy byłam jeszcze na scenie. Było to za cesarstwa. Judic, Celina Montalaud były moje rywalki!… Znałam Napoleona III. Był o wiele piękniejszy, niż na portretach.
Dreptała obok mnie jak mała, biała myszka i ciągle zasłaniała się przed słońcem.
— Była chwila, kiedy Eugenja bała się o mnie na serjo… W Tuilleriach byłam jak w domu. Zjawiałam się o świcie. Byłam także zawsze biało ubrana!
Zachichotała rozkosznie. Wspomnienia jej dawnej świetności zachwycały ją widocznie i sprawiały jej radość.
Nagle pociągnęła mnie za rękaw.
— Pani wie — co najgorsza… to jego manja. On zawsze chce być także biało ubrany. Wziął to widocznie po mnie. Ale — warjat biało!… no! czy jest w tem sens? Zaplami i zniszczy w jeden dzień. Pani nie uwierzy, co praczka kosztuje.
Weszłyśmy na ulicę des Lilas. Zdaleka widać było facjatkę białego domku wśród pęków białego i liljowego kwiecia.
Staruszka nagle zwolniła kroku.
Przystanęła.
Wpatrzyła się bacznie w okna swego domku i klasnęła w ręce.
— Nieszczęście!… obudził się! Stoi w oknie! No!… widzi pani?
Rzeczywiście w oknie facjatki bielała jakaś postać, która dojrzawszy nas, zaczęła dawać przyzywające znaki.
Staruszka przerażona schwyciła mnie za rękę.