Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż nie lepiej zasnąć pod mogiłą i być jak ten, któremu

Serce ustało, pierś już lodowata,
Ścięły się usta i oczy zawarły —
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata.
Cóż to za człowiek? Umarły!

Łzy masz teraz w oczach; mówisz, że umrzeć tak młodo nie pragniesz!... Lecz jak Chcesz żyć z sercem w piersiach i z pragnieniem oddania go komuś na wieki? Co za śmieszne oddanie? Czy słyszysz tę melodję? Czy cię nie wstrząsa do głębi urok tych tonów tęsknych, smutnych, rozpaczą drgających? Wśród ciszy nocnej płyną one jak jeden jęk prośby, skargi, błagania... To potok łez szemrzący wśród serdecznej boleści, — to skarga serca, które krwawi się cierpieniem bezdennem...
Słuchaj,... słuchaj jeszcze... to nokturn przedziera się przez gęste gałęzie drzew uroczej wyspy... W oddali widać sylwetkę ciemnookiej kobiety... Ona nie słucha melodji serdecznej, odwraca głowę, lecz ty słuchaj.
Czy chcesz tak cierpieć i w noc bezsenną wołać tym rozpacznym głosem?... Czy nie wiesz, że Bóg, dając ludziom serce, chciał im czyściec w piersi włożyć? Czyż nie wiesz, że najszczęśliwsi są ci, którzy idą przez świat bez serca, z kamieniem w piersiach, weseli i uśmiechnięci?