Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poszarpany, zraniony — przypatrz mu się dobrze... to będzie serce twoje! to biedne serce które ludziom oddałeś z ufnością bezmierną, a które zdeptano, jako rzecz zbyteczną. Nie bierz go napowrót! porzuć wśród chwastów, uciekaj, nie patrząc za siebie... poco ci nosić w piersi taką wielką, oplwaną ranę. Nie miej lepiej wcale serca.
Śmiej się śmiechem szalonej!...
Sercem się kocha, nie głową! Sercem się cierpi i serce w człowieku zamiera. Czyś ty była kiedykolwiek przy łożu konającego? Czy wiesz, jak życie zastyga? Serce bić przestaje, krew się ścina i człowiek w dal odchodzi, tam skąd przyszedł, w dal ciemną, niezgłębioną...
Drżysz cała, nie lubisz zgonu, cmentarzy... ale ileż tam serc śpi spokojnie, a kamienne anioły snu tego strzegą! Słuchaj!... Brzoza szumi tylko, a promienie słońca szczyty krzyżów całują. Te serca, śpiące pod masą narcyzów i tuberozy, nie cierpią, nie płaczą, nie jęczą wśród bezsennych nocy. Jeśli cierpisz bardzo, idź i ty na spoczynek wieczny. Taki anioł o marmurowych skrzydłach do snu cię ukołyszę, a słońce złotym całunem otuli. I brzoza zaszumi ci kołysanką, a blada tuberoza wonią swą otoczy...
Odpoczynek wieczny!...