Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stronka na szyi? Przytuliłam się do ściany i przykucnęłam na jakiemś starem siodle. Nogi drżały pode mną.
On, nakląwszy się do woli, zbliżył się wreszcie do biurka, usiadł i wziął pióro do ręki.
Serce zabiło mi gwałtownie.
Pisze list! List do mnie...
Ale on wstał nagle i zbliżył się do wielkiej fajczarni, stojącej w pobliżu biurka Wybrał trzyłokciowy cybuch, z szufladki wydobył kapciuch z tytoniem, nałożył fajkę, ugniótł tytoń, zapalił, pociągnął, splunął, znów pociągnął i dopiero zabrał się do pisania listu.
Z najwyższą ciekawością i jakąś nieokreśloną przykrością przyglądałam się tej robocie.
Bo też było czemu się przyglądać! On chwilami znikał z przed oczu moich poza kłębami dymu; gdy jednak się wynurzył, widziałam, jak kręcił głową, stawiając wolno litery, wzruszał niedwuznacznie ramionami i zaglądał do jakiej czarno oprawnej książeczki, którą wyjął z szuflady.
Łatwo można było zrozumieć, że pisanie listu sprawia mu wiele trudności i jest ciężką dla niego pracą.
Chwilami przestawał pisać i wąchał terpentynę, klnąc przy tem zarządzającego smolarnią wcale nieestetycznemi słowy.