Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaprezentowany podczas jakiejś sąsiedzkiej majówki, pomiędzy stosem kurcząt i mizerji ze śmietaną?
Serce mi biło bardzo mocno i ze zmięszania nałożyłam sobie cały talerzyk mizerji, co wywołało olbrzymie zdziwienie ze stromy mej sąsiadki
Wiedziano bowiem, że żyję jedynie rosą kwiatów i galaretą z nóżek cielęcych. Ideał jednak mój nie odstraszył się tą ilością mizerji — owszem, uśmiechnięty, zapatrzony w oczy moje, rozpoczął rozmowę, z początku banalną, powoli jednak wpadającą na niebezpieczne tory i manowce.
Byłam dnia tego w dziwacznym nastroju, prawiłam same brednie, a on słuchał z pobłażliwym uśmiechem nauczyciela, któremu dziecko opowiada bajki w godzinie rekreacji.
Gdybym była mniej rozgorączkowana, powinna byłabym zauważyć ten uśmiech, jako też uwagę, z jaką zdawał się mój ideał notować sobie w pamięci wszystkie moje zapatrywania i poglądy.
Mieszkał w sąsiedztwie wraz z matką i siostrą, panienką czerstwą, rumianą, żywą, nieposiadającą wielkiej mej sympatji. Że dawniej go nie widywałam, pochodziło to stąd, że studja agronomiczne odbywał w jednym z zakładów zagranicznych i dopiero od tygodnia przybył w nasze strony. Mówił mi wiele