Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było to śmieszne, chorobliwe istnienie dwóch niezdrowych, bezkrwistych kobiet, trawiących się w egzaltacji i niedorzecznem rozmarzeniu.
Wreszcie ideał mój miał znaleźć uplastycznienie.
Pewnej niedzieli, na sumie w parafjalnym kościółku dostrzegłam wysokiego, pięknego bruneta, wpatrzonego we mnie z wyrazem upornej ciekawości. Teraz wiem, że nie było to nic więcej, jak tylko ciekawość, ale ja doznałam wstrząsającego wrażenia. Serce moje było, niby wosk rozgrzany, gotowe do przyjęcia wycisku pieczęci. Pieczęcią tą były w tej chwili oczy bruneta, w których wyobraźnia moja wyczytała cześć i uwielbienie. Zapomniałam wówczas, że byłam jedną z najbogatszych panien w okolicy, że wieś moja czysta jak... męska łza, że gorzelnia daje doskonały dochód... O wszystkich tych drobnostkach zapomniałam. Chciałam być kochaną dla swej mizernej istoty.
Wróciłam do domu z silnym bólem głowy i z gorączkowemi wypiekami na twarzy.
Znalazłam swój ideał!
Ciotka zaaprobowała mój gust i wydała wyrok, że rzeczywiście ów brunet może być moim ideałem.
Czyż potrzebuję ci mówić, że ideał w krótkim przeciągu czasu został mi najprozaiczniej