Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

złudzenie w pył rozwiane, to skaza na duszy, która, jak brylant, bez skazy była i taką zostać pragnęła. Każda kolumna, to ołtarz jakiegoś bóstwa, które się czcić chciało i w czci tej czerpać potęgę do walki. Lecz... bóstwo w proch się rozpadło i ołtarz runął, wydzierając z młodego serca jedno wierzenie więcej, niwecząc jeszcze jedno złudzenie. I powoli nic nie pozostaje! Nic, czemuby bezwzględnie ufać można; a przecież... człowiek w chwili ostatecznego zwątpienia do ruin się zwraca i z tych ruin jeszcze coś odszukać pragnie.
I czasem... dłoń samobójcza opadnie, bo pośród zgliszcz i zwalisk nagle błękitny, drobny kwiat zakwitnie, a kwiatem tym... „wspomnienie“!...

∗                    ∗

Więc ty nietylko łzę i tęsknotę dźwigasz na swych skrzydłach, ty wpółsenna maro, która o szarej godzinie wpośród nas przebywasz? — Jak strumień wody, jak promień słońca, tak obecność twoja i rozmarzenie, w jakie nas wprowadzasz, konieczne jest dla dusz naszych, zbiedzonych, starganych walką o chleb powszedni! I choć nam dusze ranisz bezlitośnie, ukazując minione bezpowrotnie chwile, toć przecież my czekamy na ciebie drżąc, gdy się zbliżasz, wsłuchując się w krystaliczny dźwięk twego głosu, kryjąc twarz