Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

promiennych i marzeń o... wspólnej przyszłości.
Los kazał im się rozejść, tym dwojgu, którzy duszę sobie z ust wypijali i chwilami zdawali się istnieć tylko dla siebie; na świata krańce poszli oboje po inne życie i inne uczucia, i zdawało się im, że to wszystko zagasło, zamarło i będą się mogli oboje zejść kiedyś spokojnie, łącząc w ściśnięciu dłonie.
A jednak... stoją teraz naprzeciw siebie, milcząc, i ręce im opadają bezsilne, a pomiędzy nimi, jak nuta harmoniki szklanej, brzmi ciągle słowo:
— „Pamiętasz“?...

∗                    ∗

Często na ruinie własnych marzeń i pragnień stanie człowiek smutkiem złamany i powoli, powoli grzebać wśród gruzów tych zacznie. I sam rani się dobrowolnie, dotykając tych kolumn podruzgotanych, które on w pocie czoła wznosił w górę, pragnąc z nich uczynić podstawę i rozpostrzeć na nich dach, pod który chroniłby się w chwili burzy lub słoty życia. I liczy, liczy ciągle, ile lat, tych najpiękniejszych, poświęcił złudzeniom, — ile czasu oddał marzeniom o dojściu do tego, co ludzie przywykli nazywać... doskonałem szczęściem. Każda kolumna strzaskana, to jedno