Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Letejska woda dawno już wyschła, — a czas, ten lekarz wielkoskrzydły, zamiast leczyć rany, tylko je rozkrwawia.
Niema zapomnienia!
Jest tylko... wspomnienie!

∗                    ∗

Wspomnienie!...
O ty smutna maro, w pajęczą tkankę tęsknoty spowita! Ty, zbrojna w skalpel, nad sercem ludzkiem się pochylasz i z pod gruzów i popiołów szkielety dobywasz!... Szkielety, wlokące za sobą obrazy chwil dawno przebytych, które jak cierń w mózg wrastają i wyrwać ich niepodobna, bo razem z niemi i życieby z piersi ulecieć musiało! A wszystko pod dotknięciem twej dłoni ożywa, i, jak pieśń powracająca z oddali, echem się w sercu odzywa. I widzi się ból i uśmiechy, i to, co stanowiło dumę życia, i to, co stanowi hańbę i poniżenie... I z pośród mgieł szarych przebijają się zwolna ku nam twarze ukochane, spowite w całun grobowy, niosące z sobą woń trupią, a przecież ciągle drogie!... ciągle sercu miłe!... I odpychając to, co nas otacza, co w tej chwili się ku nam uśmiecha — wyciągamy ręce w stronę tych mar serdecznych, które z drugiej strony grobu