Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/430

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na siebie samą, na tę drugą Helenę, przez którą spadły na nią nieznane jej dawniej udręczenia.
— O, gdybyś pan wiedział — zaczęła, opierając głowę na jego ramieniu — co ja dzisiaj cierpię!...
— A ja — przerwał jej Siennicki — analizowałem się dziś dokładnie i widzę, że moje władze umysłowe zupełnie stępiały. Próbowałem czytać, nie mogę wszakże zrozumieć dwóch zdań!... To straszne!...
— Tak, wyrzekła Helena — lecz to, co mnie dziś spotyka!... poczekaj, opowiem panu wszystko, zdaje mi się, że to mi ulgę przyniesie... Przytem masz do tego prawo, powinieneś wiedzieć, czem była moja przeszłość...
Lecz on, zatulając się w fałdy pledu, przerwał jej z najwyższą obojętnością.
— Nie, nie, nie jestem ciekawy... Co mnie może obchodzić pani przeszłość... Jakież ja mam do pani prawa?
Ona umilkła zawstydzona.
Gwałtem traktowała go jak człowieka, związanego z nią uczuciem serdecznem, wmawiała w niego prawa, których on się wyrzekał. I znów uczuła się moralnie sama, jeszcze więcej sama, niż poprzednio, bo nawet to ciało jej nie należało do niej, i za chwilę ten człowiek, który był przez nią wybrany i związany niewidzialną potęgą, pochyli się, aby ustami swemi dotykając jej ust, paraliżować jej umysł na mgnienie błyskawicy i rzucać go później w wir tajemniczej ciemni. Prawie już bezprzytomna z tego moralnego i fizycznego bólu, który przeszywał całą jej istotę, napełniał ją wstydem, żalem, nienawiścią, sztywniała teraz, milcząc,