Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/431

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakby w oczekiwaniu wybuchu burzy, która nią całą szarpała.
Siennicki siedział także milcząc i tylko swe długie klekoczące palce posuwał wzdłuż karku i włosów Heleny.
— Włosy pani są pełne elektryczności — wyrzekł — pieką mi poprostu czubki palców, ręce moje w ten sposób zanurzam w prawdziwie elektrycznej kąpieli. Dziwne uczucie!...
Powoli wsuwał swe chude palce w masę włosów Heleny.
— Dziwne uczucie — powtórzył.
Lecz ona szarpnęła się nagle.
— O, nie, nie — zawołała — mnie to boli, ja oszaleję...
On ciężkim ruchem przytrzymywał jej głowę.
— Jaka z pani szkaradna egoistka — wymówił — pani widzi, że mi to ulgę przynosi i zajmuje nowością wrażenia a dla trochę bólu chce pani przerwać mi ten rodzaj elektrycznej ekstazy.
Lecz ona skarżyła się cicho:
— Ja nie mogę, ja nie mogę, dziś jestem bardzo nieszczęśliwa, ja...
Urwała i roześmiała się spazmatycznie.
— Nie, nie — dokończyła i umilkła.
Wiatr zakołysał gwałtownie drzewami. Zaszumiało dokoła, jakby duchy, przepełniające to, co nazywamy próżnią, żaliły się na swe bezustanne długie cierpienia...
— Czy pani wie — wyrzekł Siennicki zdławionym głosem — że dziś widziałem moją matkę najdokładniej w dzień biały. Zbudziłem się rano i ujrzałem jej głowę, zawieszoną przedemną w powietrzu. Wyciągnąłem rękę i...