Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

raczysz? Zapomniałaś chyba, jakeśmy razem w blaszany samowarek w Tarnopolu dmuchali. Bohemia, Mürger, cyganerya, garbaty Lasocki, wozy i gwiaździste noce, fantazya, i oberże pełne robactwa!... Byłaś wtedy weselszą i nie taka zdenerwowana, jak dzisiaj!...
Dokoła nastało lodowate milczenie.
Sosnowiczówna, przez chwilę zmięszana, bawiła się kwiatami swego bukietu. Usta jej drgały nerwowo, spuszczone powieki, frendzlą rzęs, na policzki cień rzucały. Nagle podniosła głowę i z nerwowym śmiechem zwróciła się ku Szerkowskiemu.
— A, pan Szerkowski — wyrzekła, wyciągając powoli rękę — nie poznałam pana...
— Nie kłam — odparł Szerkowski — nie kłam, poznałaś mnie odrazu, sądziłaś jednak, że cię pozostawię w spokoju i pozwolę dalej robić Herodyadę w twej manszestrowej sukni... Ano, tańcz dalej twój „danse du ventre“ moralny a ja tymczasem pójdę do bufetu... Może mi się uda przy dzisiejszem święcie, podczas którego wszyscy macie taniec Św. Wita, dostać od doktora choć kieliszek sznapy...
Zaczął iść, powłócząc nogami, nagle stanął, wyciągnął ręce po nad łysą czaszką, oświetloną jasno przez światło pająków, zwieszających się u stropu.
— I pomyśleć, że kresem nas wszystkich — zgon — wyrzekł silnym głosem.
Opuścił ręce i powlókł się dalej pomiędzy strojnemi damami, które mimowoli rozstępowały się na widok tej tragicznej postaci, zgarbionej, zgorączkowanej, potykającej się na gładkiej drodze z białą linią koszuli pomiędzy brzegiem zmiętej kamizelki i paskiem spodni.