Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mponowała jej odosobnieniem, w jakiem się trzymała i jakąś siłą nerwowej przewagi, jaka od tych młodych istot płynęła.
Patrzyła więc teraz na Hohego przez purpurową falę nienawiści i wykwintne jego uśmiechy, z jakiemi przyjmował powinszowania i komplementy otaczających go dam, podniecały jej gniew i pogardę. Gdyby zaimponował jej przygniatającem arcydziełem natchnienia, albo rutyny, byłaby może jak każda istota próżna została steroryzowaną przez tę jego wyższość umysłową, lecz wobec tej blagi, której śmieszność czuła i dzieliła, cała uraza, jaką miała ku niemu, dręcząca ją, potem stłumiona i uśpiona przez te lat pięć, szarpać zaczęła jej istotę. Blada pod warstwą bielidła, prawie tragiczna w swych śnieżnych muślinach, podnosiła wyniośle czoło, czując, iż traci moralnie grunt pod stopami. Hohe w swej monarszej wędrówce zbliżał się coraz więcej ku niej i ona czuła, że wszystkie nerwy drgają w niej, tańczą, szarpią się, dzwonią, pieką ją, jak stado potępieńców. Obejrzała się za Siennickim, chcąc w spojrzeniu jego, w dotknięciu jego dłoni znaleźć to chwilowe, migawkowe odrętwienie, lecz Siennickiego w sali nie było a natomiast Hohe był oddzielony od niej przestrzenią kilkunastu kroków zaledwie.
Dostrzegła, że zapuścił teraz brodę i bawił się złotym monoklem, obracając go szybko na czarnej, wąziutkiej tasiemce. Szedł wolno, nie spiesząc się, widocznie dostrzegł ją oddawna i wiedział o jej obecności.
I teraz, gdy byli oddaleni od siebie tylko o kilka tafli lśniącej posadzki, on, pewny siebie, wytrawny w swej obłudzie, mistrz w sztuce udawania, ona, kochanka jego, uczennica, zdenerwowana i drżąca,