Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szerkowskiego. Nie były to halucynacye, ale poprostu rzeczy istniejące! A więc Siennicki widuje rzeczywiście swą matkę? Owa głowa samobójczyni, głowa okręcona siwym warkoczem, planuje rzeczywiście w przestrzeni? Uczuła zimno wzdłuż krzyża, tak ją ta myśl przeraziła. Spojrzała znów na Siennickiego i uczuła się doń pociągniętą, jakby ją popychała jakaś dłoń niewidzialna. Wszystkie jej nerwy drżały teraz, jak dzwonki, gdy on się ku niej zbliżał. Dziś, specyalnie była zdenerwowaną. Do późnej nocy włócząc się wśród krzaków, „denerwowała się“ w objęciach Siennickiego. Rano, przyjazd Heglowej, zjawienie się równoczesne przed nią widma Borna, komedya Hohego, którą grać miała Sosnowiczówna — podziałały na nią fatalnie. Siedząc tak wieczorem w sali balowej, owiana mgłą jedwabnego białego muślinu z pękiem ciemnych irysów przy gorsie, z włosami gładko zczesanemi na uszy i upiętemi na karku w gruby warkocz, wirowała myślą wśród nagle wywołanych przez jej myśl postaci. Born, Hohe, obok niej drzemiący Siennicki, po za nią drwiący i parzący ją swym gorączkowym oddechem Szerkowski; wszyscy ci mężczyźni zdawali się otaczać ją stalową obręczą, z której uwolnić swego mózgu i ciała nie była w stanie.
Tymczasem na scenie, Sosnowiczówna we wspaniałej tualecie „empire“, grała swą rolę, grała od niechcenia, rzucając słowa z ust niedbale skrzywionych. Chodziła, kołysząc się jak kaczka i od czasu do czasu ożywiała się jakby przypominając sobie, że jest na scenie i wobec publiczności.
Helena, odsunąwszy z kolan owe trupie irysy i wsunąwszy je pomiędzy brzeg krzesła swego i Żabusi, siedzącej obok niej, starała się słuchać