Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sztuki, pociągnięta nagle siłą wspomnień swego z Hohem stosunku. Była to pierwsza praca sceniczna Hohego, który w ten sposób nieśmiało wkradał się obecnie w łaski publiczności teatralnej. Jedynie tylko nie dostawało mu tryumfów dramaturga, gdyż powoli był już wszystkiem. Politykiem, poetą, krytykiem, filozofem, nowelistą, powieściopisarzem a obecnie i sekretarzem jednej z główniejszych redakcyj. Helena przez te lat pięć starannie unikała wiadomości o losach swego dawnego kochanka. Gdy spotkała jego nazwisko na szpaltach pism lub na okładce książki, szybko oczami i myślą odbiegała ku innym przedmiotom. Z początku czyniła to z fizycznego bólu, jaki sprawiało jej samo wspomnienie Hohego, później z nienawiści, aż wreszcie z przyzwyczajenia. Wiedziała jednak, że wszedł w modę, że nowele jego miały wielkie powodzenie, że zajął miejsce teatralnego krytyka w jednem z najpoczytniejszych pism warszawskich. Raz jeden rzuciła okiem na jego recenzyę i dostrzegła, że zarzucał Sosnowiczównie, iż miała duże stopy i zachowywała się na scenie nieestetycznie. Z drugiej strony, twierdzono w mieście, iż między Hohem a Sosnowiczówną jest „coś“ a raz nawet Rak, zanosząc się ze śmiechu i powtarzając — jak Boga mego kocham! — opowiadał ku ogólnej radości, iż widział Sosnowiczównę i Hohego, wsiadających wieczorem do karety na placu Dzieciątka Jezus. Helena, posłyszawszy opowieść Raka, zarumieniła się gwałtownie. Widocznie Hohe postępował zawsze jednakowo ze wszystkiemi kochankami. Wszystkiemi? Więc było ich więcej, cały szereg, a ona, Helena, ustąpiła miejsca... aktorce! I tę właśnie aktorkę miała w tej chwili przed oczami, blizko, tak blizko, że zdawało się jej chwilami, iż wyciąg-