Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Będzie wysoka i ładna — powtórzył z udaną pewnością, siebie.
Wracając jednak na Ukrainę, zaczął tracić swą pewność.
Zkąd u licha wezmę na poczekaniu wysoką i ładną? ta wymokła hrabina myśli, że mamki rosną jak grzyby po deszczu.
Po przyjeździe zawołał natychmiast Szmula i zwierzył mu się z życzenia hrabiny, które mu tyle kłopotu sprawiało.
Nadspodziewanie jednak Szmul mlasnął z radością językiem i wzruszył ramionami.
— Nu, co za kłopot! — rzekł — tu w chacie pod bramą jest taka fajna mołodyca, silna jak dąb, a wysoka jak, z przeproszeniem, sam jaśnie wielmożny hrabia; ona pójdzie z chęcią, ale trza ostrożnie a delikatnie koło niéj, bo tam mąż złośnik i grubijan. On jéj nie zechce puścić, ale ja mam na nią sposoby...
Tu mrugnął figlarnie okiem, a poszeptawszy chwilę z plenipotentem, zakasał chałat i poszedł do Julkowéj chaty.
— Nu, jakże zdrowie? — zapytał u progu, a widząc niechęć na twarzy gospodyni — dodał: — Co to wy zawsze taka skrzywiona, jak środa na piątek? Ja do was z nowiną i bogactwem, a wy się krzywicie i spojrzéć nawet nie chcecie.
Małaszka podniosła głowę.
— Nowina? — spytała... myślała, że to hrabia powraca.
Patrzyła więc uważnie na żyda i ręką cisnęła bijące łono.
— Ot, przyjechał jasny plenipotent — zaczął żyd —