Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

choć oczy wypatrz, nic, nic nie widzisz. A tylko nad tobą niebo i gwiazdy błyszczą, a taka ich moc wielka a takie jasne i czyste...
Małaszka machnęła ręką.
— Jaby wolała być we dworze, tam takie jasne świece jak w cerkwi, a ściany malowane złotem! Widziałam przez szyby.
Julek popatrzył na dziewczynę, ręka opasująca jéj kibić opadła wolno, odsunął się od niéj i rzekł:
— Bywaj zdrowa, ty zagłupia, żeby mnie zrozumiéć.
Odwrócił się i poszedł do dworu.
Małaszka została sama.
Zamyśliła się.
A myśli jéj kręciły się koło tego, co ją zajmowało zwykle, to jest koło dworu i jego mieszkańców.
Mała jéj główka pracowała bardzo. Miała ona dotychczas bardzo niejasne jeszcze pojęcie o tym pałacyku z wieżyczkami i wielkim dwunastostopniowym gankiem. Przerażał ją i zachwycał zarazem. Często, ukryta za gęstym krzakiem berberysu, bez tchu wpatrywała się godzinami całemi w tę wielką białą masę, przecinaną ogromnemi gotyckiemi oknami
Kolorowe szyby, białe markizy z ponsowemi zębami olśniewały ją... w pobożném uniesieniu składała ręce jak do modlitwy, a oczy utkwione w jeden punkt zachodziły łzami. Siedziała tak cicha i milcząca, jakby przygnieciona tym niegustownym, bez smaku i stylu pałacykiem, który zdaleka błyszczał złoconym herbem, wylepionym na frontonie ganku.
Marzeniem jéj było wejść wewnątrz, choćby do kredensu.