Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Daléj pragnienie jéj sięgać nie śmiało.
Na samą myśl dostawała zawrotu głowy.
Chciałaby więc tylko wejść do kredensu.
Widziała nieraz wchodzących tam lokai, poważnych lub wesołych, stosownie do usposobienia. Jeden szczególniéj jéj imponował.
Był-to wysoki i barczysty chłop z ogromnemi czarnemi wąsami.
Nazywał się Lawdański, był synem chłopa z poblizkiéj wioski i mówiono na niego zwykle Hryć, ale gdy poszedł do dworu i z chłopca kredensowego stał się kamerdynerem, mówiono nań Lawdański, a często i pan Lawdański.
Miał na sobie szary surdut i kamasze.
Kamasze te miały dwanaście guzików.
Małaszka policzyła te guziki, gdy raz pan Lawdański przyszedł do karczmy i cały kwadrans rozmawiał z arendarzem Szmulem.
Stała obok niego i liczyła srebrne połyskujące guziki. Potém, gdy w nocy poszła zamknąć chlewik i spojrzała przypadkiem na niebo, gwiazdy zmieniały się w jéj oczach na srebrne połyskujące guziki.
Każda gwiazdka miała herb i była wypolerowana, okrągła, błyszcząca.
Zasnęła, myśląc o tych wspaniałych gwiazdkach.
Często widziała wpadające do kredensu dworskie dziewczęta. Było ich trzy, trzy siostry Polikarpa leśniczego. Wybiegały i wbiegały, chichocząc, niby z jakimś pilnym interesem, a właściwie ze śmiechem i zaczepką do lokai.
Miały na sobie białe cienkie koszule i krasne krochmalone spódnice.