Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przecież coś znaczy. Nie bierz nigdy „jego” słów naseryo. Gdy „on” mówi, słuchaj; to bardzo przyjemne, a czasem zabawne. Dziwna rzecz, zkąd on tę elokwencyę bierze? W salonie trzech słów zliczyć nie umie, w zmroku wieczornym mówi bez końca. „On,” rozgadany, jest bardzo zajmującym, a co dziwniejsze, że chwilami wierzy w to, co mówi. Patrzy ci w oczy, o! zamknij wtedy swoje; wymowa bawić cię może, wzrok obezwładni. Dziwna siła leży w takim wzroku, pociąga jak przepaść.
Jest jedna wszakże chwila, gdy „on” stanie przed tobą w innéj, poważniejszéj roli: zawiedzie cię przed ołtarz i przysięgnie miłość dozgonną. Jesteś piękną i młodą, ale masz na nieszczęście znaczny posag. Stojąc u stopni ołtarza, pomyśl o tém, a gdy ksiądz zwiąże wam ręce stułą, oblicz cyfrę posagowéj sumy.
„On” lubi pieniądze, tak jak my lubimy jedwabie i koronki. To cię ochłodzi i nie pozwoli egzaltacyi brać górę nad rozsądkiem.
Czasem „on” kocha naprawdę. Ale to nie dla ciebie ta miłość, dziecko moje. „On” wtedy jest biedny i kocha również ubogą dziewczynę. Idą do ołtarza, a w miesiąc późniéj „on” bije ją zapamiętale. Miłość znika, troska o życie zostaje. Widzisz więc, że lepsze twoje położenie.
Gdyby dziewczęta, idące za mąż, zechciały raz zrozumiéć, że małżeństwo nie jest romansem, o, ileż lepiéj byłoby na świecie? Ileż dzieci nie tułałoby się bez matek! ileż zniszczonych rodzin nie konałoby z hańby i wstydu! ileż żon nie biegłoby na schadzki występne, aby w objęciach kochanka szukać dalszego ciągu w wyobraźni stworzonego romansu! Małżeństwo trzeba brać