uśmiechnięta wyszła do parlatoryum, aby raz jeszcze zobaczyć swą siostrę. W odosobnieniu i egoizmie klasztornym zniknęła z jéj serca miłość dla rodziny, zostało tylko przywiązanie do bielonych kurytarzy i cel zakonnych. Weszła do parlatoryum rozpłakana ze zbytku szczęścia i zdziwiła się bardzo, widząc siostrę smutną i zgnębioną. Nie mogła pojąć dlaczego tamta patrzy na nią tak, jak się patrzy na konającego.
I zaczęła ją pocieszać, mówiąc o życiu w Chrystusie, o wiekuistéj szczęśliwości i rozkoszy odosobnienia się od pokus światowych.
Dwudziestoletnia Kazia patrzyła przez podwójną kratę na tę młodą dziewczynę, prawiącą kazanie rekolekcyjne i przekręcającą w nadmiarze uniesienia czepek na lewe ucho. Ona nie pojmowała tych mistycznych zachwytów. Była pobożną i chodziła w niedzielę na mszę św., ale żyła mimo to w świecie — mieszkała na szerokiéj ulicy, pielęgnowała sparaliżowaną babkę, wspomagała biednych i chodziła na spacer do Saskiego ogrodu.
Gdy siostra mówiła o rozkoszy noszenia habitu i nagrodzie wiekuistéj, jaką Bóg Swoim wybranym gotuje, Kazia spojrzała z przestrachem na swą satynową sukienkę i czerwoną parasolkę. W tém białém i spokojném parlatoryum wydawał się strój modny, a trochę ekscentryczny, rażącą anomalią. Przyszła zakonnica perorowała daléj z wzrastającym zapałem. Było tam wiele o miłości Boga i krzyżach, jakie Bóg na nią zesłać się wybierał. Gotowała się do niesienia tych krzyżów z pokorą wielką, a Kazia otwierała szeroko oczy, nie mogąc pojąć, jakiego to rodzaju krzyże kwitnąć mogą za murami klasztoru.
Strona:Gabriela Zapolska - Akwarelle.djvu/108
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.