Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierwsza Muszka wyróżniła go i pierwsza téż to była jego bonne fortune’a, i to... królewska. Olśniony, nie wierzący samemu sobie, rzucił się na oślep w otwierającą się przepaść. Lecz charakter jego uległ wielkiéj zmianie. Poprzednio, powróciwszy z biura, zakreślał arkusze papieru nowemi kombina-cyami tańców, olśniewał matkę i Tecię opowiadaniami o przetańczonych wieczorach, lub leżał na łóżku, czytając powieści historyczne.
Była to jego pasya, te powieści historyczne, które pożerał z ciekawością młodéj mężatki, czytającéj po raz pierwszy zakazane romanse francuskie. Wyobraźnią autora gnany, galopował na dzianetach i kruszył kopie lub z muszkieterami dokonywał cudów waleczności. Gdy wstawał późniéj z łóżka i szedł do wypicia wieczornéj herbaty, miał w oczach chętkę okrucieństwa i pragnienie dokonania jakichś nadzwyczajnych czynów. Chętka ta rozpływała się w parze buchającéj z samowara i roztapiała się w maśle, którem Tadeusz grubo chléb smarować lubił.
Czasem jednak, nie mogąc, jak ongi rycerze, spadać z warownych zamków i niszczyć okolicznych pól, rzucał się jak jastrząb i terroryzował Tecię i matkę, szeleszcząc skrzydłami swych kaprysów. Lecz szybko, widząc, iż przebrał miarę, stawał się kobietą układną i miłą, uśmiechał się, przymilał i swemi błękitnemi, wypukłemi oczyma o przebaczenie prosił.