Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozmowie z pewnym rodzajem respektu, dziś gryzł sobie do krwi ręce, aby nie wybuchnąć nagle nerwowym płaczem i nie zacząć ciskać papierami i raportami na głowy arystokratycznych plotkarzy. Porwał Walter Scotta i zaczął czytać przerwaną powieść. Lecz teraz znów Bodocki powrócił do Malewicza i opowiadał, że zapanuje wielki smutek wśród dam, skoro ten professional lower ożeni się i przestanie w wolnych chwilach od grania w karty flirtować na seryo i na żarty.
Wielohradzki wetknął obydwa wielkie palce w uszy i siedział tak blady, z oczyma nagle podsiniałemi, z wargami pogryzionemi, w przystępie szalonego nerwowego podrażnienia.

· · · · · · · · · · · · · · · ·

Gdy powrócił do domu z silnem postanowieniém niemówienia matce o otrzymanym liście, pierwsze jego słowa były:
— Mam list!..
Wielohradzka złożyła ręce jak do modlitwy.
— Chwała Bogu!.. — zawołała radośnie.
Lecz on zawrzał cały i wybuchnął teraz tak długo powstrzymywaną rozpaczą.
List!.. tak!.. zapewne, otrzymał list, a raczéj świstek, na którym było wypisane miejsce pobytu Muszki, lecz co mu z tego? do czego mu to służy?.. do czego?..