Strona:Gabriela Zapolska-Wodzirej Vol 1.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, że zapomniała o obojętności Tadeusza, o panu Janczewskim, o wszystkich, i jedynie widziała obecność tego dziecka, które sama dzieckiem jeszcze wyhodowała i wyniańczyła, zbudzona nagle do roli kobiety w swem przedwczesném sieroctwie.
Tymczasem Tadeusz, nagle wyrwany ze świata swych myśli, kołysany cienkim głosikiem recytującego Felka, powracał do swych kombinacyi i posługiwał się teraz perspektywą teatralną, rzucając na malownicze tło Paprotki grupy tancerek w jasnych sukniach i sylwetki mężczyzn, odzianych w ciemne stroje.
On sam stał na boku i patrzył, jak wódz, na rozstawioną elegancką i rozbawioną armię, wojującą z wrogiem... czasem, który koniecznie „zabić“ było trzeba. Obok siebie miał adjutanta w osobie Muszki, adjutanta o pancerzu z atłasowego różowego ciała i w kąsku włosów, rozrzuconych dokoła spokojnéj twarzy, kasku, zda się, splątanym z wężów o jedwabnym, miedzianym, pełnym złotych iskier, połysku.