Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już późno, chodźmy! nasi mężowie się niecierpliwią!

DAUMOWA.

A mój się domyśli, to byłoby najgorsze.

HISZOWSKA.

Zawsze przeciwny?

DAUMOWA.

Strasznie.

HISZOWSKA (nakładając rękawiczki.)

Trzeba mu wytłomaczyć, że to jest obowiązek poprostu.

DAUMOWA.

Ale on ma swoje zasady. On poprostu nie może pojąć czegoś takiego i lęka się, ażebym ja nie przeszła mimo takich kobiet. On mówi, że to ściera puch...

HISZOWSKA.

E! to przesada! Więc... z panną Maliczewską skończyłyśmy...

DAUMOWA.

Chyba że...

HISZOWSKA.

Ah! broń Boże! Zresztą po co? ma wszystko... chyba przez moral insanity.

DAUMOWA (wzdycha).

To też to... właśnie... to..
.

HISZOWSKA (podchodzi do łóżka Stefki).

Jedno tylko... tak to wszystko w jednym pokoju. Moja pani Żelazna, tu jest jedna izba?