Strona:Gabriela Zapolska-Panna Maliczewska.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ŻELAZNA.

Jedna... I tak co to kosztuje... to...

HISZOWSKA.

Więc i ten młody człowiek także tutaj?

ŻELAZNA.

Jaki młody człowiek?

HISZOWSKA.

No... sierotka...

ŻELAZNA.

A, Kulesza! A no tak!

HISZOWSKA.

To jakoś...

DAUMOWA (bierze parawan, rozkłada).

Zaraz to zaaranżerujemy. Tu jest parawanik. Trochę podarty... To my tu przyślemy wollatlasu parę metrów...

HISZOWSKA.

Tak, wollatlas! nieprzezroczysty...

DAUMOWA.

I pani Żelazna będzie łaskawa kazać obić parawanik i pilnować... żeby zawsze... tego...

(rozsuwa ręce nad łóżkiem Maliczewskiej, jak anioł stróż).
ŻELAZNA.

Dobrze, dobrze.