Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wypowiedział, podskoczył do najbliższych drzwi, i naśladując dokładnie klowna z arlekinady, zaczął silnie bić pięścią w odrzwia, uważając aby nie uderzyć w drzwi, (gdyż mógłby był przedrzeć teatralną dekorację), potem położył się ceremonjalnie na progu, w taki sposób aby gospodarz — o ileby wybiegł z domu — przewrócił się przez niego, a wreszcie wstał poważnie i poszedł dalej. Całe życie Dickensa obfitowało w tego rodzaju niespodziewane wybuchy energji, podobne do wybuchów energji klowna z pantominy. Dickens miał doprawdy dużo rzeczy zasadniczych wspólnych z pejzażem albo raczej z ulicą, która jest dekoracją arlekinady. Lubił wysokie domy, pochyłe dachy i tajemnicze przestrzenie. Byłby zaś prawdziwie uradowany, gdyby jaka dobra wróżka z wiecznej pantominy, obdarowała go umiejętnością sfruwania z dachów, zeskakiwania z wysokich domów i odbijania się od ziemi jak gumowa piłka. Boski szaleniec w „Mikołaju Nickleby“ stoi najbliżej jego marzeń. Myślę doprawdy że Dickens byłby się wcielił najchętniej w tego swego bohatera. Z jakąż radością spuszczałby się przez komin i z jaką ekstatyczną energją rzucałby ogórki przez mur ogrodu!
Listy jego uwydatniają bardziej jeszcze ową niewygasającą twórczą energję; są one równie natchnione jak jego literackie utwory. Najkrótszy list bywa często równie dobry, jak najlepsza jego powieść; każdy z nich jest dziełem twórczem;