Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Carlyle zabił bohaterów, od jego czasów nie pojawił się żaden. Zabił bohaterstwo, które szczerze miłował, zmuszając każdego do zapytywania siebie: „Czy jestem silnym, czy słabym?“ Na co odpowiedź uczciwego człowieka, (nawet Cezara, czy Bismarcka) musi brzmieć: „Jestem słabym“. Carlyle poszukiwał kandydatów do ściśle określonej arystokracji, poszukiwał ludzi, którzyby się z całą świadomością wynosili ponad bliźnich. Obiecywał im sławę, obiecywał wszechmoc. Nie pojawili się dotychczas i nigdy się nie pojawią, gdyż prawdziwi bohaterowie, o których Carlyle pisał, powstali z ekstazy ludzi zwykłych. Wspomniałem już o Cromwellu, lecz nie widzę potrzeby rozpatrywania wszystkich wielkich mężów Carlyle‘a; on sam dorównywał im wielkością. Jeśli zaś chodzi o typowe dziecię rewolucji, był nim Carlyle. Zaczął od tego, że położył szalone nadzieje w Reform Billu, (Ustawie o reformach), i choć później zgorzkniał pod wpływem rozczarowania, stworzyły go i ukształtowały te właśnie nadzieje. Równość go rozczarowała lecz on równości nie rozczarował, gdyż równość usprawiedliwia wszystkie swoje dzieci.
Od czasu Carlyle‘a staliśmy się wybredni w stosunku do ludzi wielkich. Każdy człowiek bada siebie, każdy bada swego sąsiada, czy dosięgnął już granicy wielkości. Odpowiedź wypada oczywiście przecząco. Niejeden mianuje siebie z zadowoleniem „poetą średniej miary“, w dawnych zaś czasach natchnienie ogólne wzniosłoby go napewno do

14