Strona:Głodne kamienie.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kriszna Gopal milczał przez chwilę. A potem rzekł, jąkając się i przeciągając różaniec szybko przez drżące palce:
— Gdyby trzeba było koniecznie ludziom stosunek wytłumaczyć, możesz im powiedzieć, że Asimuddin jest mym synem, a twoim bratem.
— Jakto? — wykrzyknął Bipin, boleśnie dotknięty. — Z krwi Mahometanki?
— Tak jest, mój synu! — brzmiała spokojna odpowiedź.
Bipin stał przez chwilę pogrążony w niemem zdumieniu. Wreszcie odzyskał do pewnego stopnia mowę.
— Chodźmy do domu, ojcze; później o tem pomówimy.
— Nie, mój synu! — odpowiedział starzec. — Usunąwszy się od zgiełku świata, aby służyć swemu Panu i Bogu, do domu wracać nie mogę. Odchodzę. A polecam ci uczynić, co ci dyktuje twoje poczucie obowiązku.
To rzekłszy, pobłogosławił syna i odszedł chwiejnym krokiem, z trudem tylko powstrzymując łzy.
W Bipina jakby grom ugodził; przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć, co począć.
— Oto pobożność starszej generacji! — rzekł wreszcie do siebie.
Z dumą myślał, o ile wyżej stał od ojca, co się tyczy wykształcenia i obyczajności. Pochodziło to