Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pierwszy to Sintram, a drugim winowajcą jesteś ty sama, kumo. Zbyt surowe masz poglądy. Wiem, że niejeden chciał z tobą pomówić o mężu twoim.
— To prawda! — przyznała, potem zaś poprosiła, by jej opowiedział o pijatyce w Broby.
Opowiedział dokładnie wszystko, o ile pamiętał, ona zaś słuchała w milczeniu. Kapitan Lennart leżał bezprzytomny. Pokój pełen był ludzi płaczących, ale nikomu nie przyszło na myśl wypraszać ich. Wszystkie drzwi pootwierano, a cały dom, sień i schody przepełniła smutna, milcząca rzesza. Nawet w podwórzu stali gęsto stłoczeni ludzie.
Gdy pułkownik skończył, powiedziała gospodyni donośnym głosem:
— Jeśli jest tu któryś z kawalerów, to proszę, by wyszedł. Zbyt bolesne to dla mnie widzieć go przy śmiertelnym łożu męża mego.
Pułkownik wstał bez słowa i wyszedł, a to samo uczynił Gösta i kilku jeszcze kawalerów, towarzyszących zwłokom. Ludzie usuwali się płochliwie przed gromadką upokorzonych mężczyzn.
Po ich odejściu ozwała się kapitanowa:
— Proszę, by osoby, które spotykały męża mego w ostatnich czasach, opowiedziały mi, gdzie przebywał i co robił.
Ludzie zaczęli, jeden przez drugiego, składać świadectwo o kapitanie Lennarcie przed żoną, która go zapoznała i twarde mu okazała serce. Rozbrzmiały tony starych hymnów. Jęli mówić ludzie, którzy czytali jeno Biblję w swem życiu. Czerpali przeto zwroty i obrazy z księgi Joba i używali słów patrjarchów, głoszac chwałę wysłannika bożego, który chodził po ziemi, dobrze czyniąc.
Trwało to długo, nastał wieczór, a oni mówili ciągle, stając jeden po drugim przed żoną, która nie chciała słyszeć imienia męża swego.
Opowiadali, jak siadywał u łoża chorych i leczył ich, zdziczali awanturnicy świadczyli, iż ich przywiódł do opamiętania, a pijacy, że ich nauczył wstrzemięźliwości. Smutnych pocieszał, nędzarzom ostatnim niósł pomoc, każdy będący w potrzebie zwracał się do wysłannika