Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pokryte jest jakoby śluzem, prócz tego zanosi trochę gumą, zupełnie tak samo jak od moich zeszłorocznych kaloszy. Oto wszystko, zresztą żadnych braków niema.
— Iwanie Maciejowiczu, — przerwałem, — wszystko to są cuda, w które zaledwie mogę wierzyć. I zali, zali ty zamierzasz przez całe życie nie jeść?
— O jakie głupstwa ty się troszczysz, nieopatrzna, nierozsądna głowo. Ja ci o wielkich ideach prawię, a ty... Dowiedz się zatem, że jestem syty już ze samych tych wielkich idej, rozświetlających noc, która mnie otacza. Zresztą, dobroduszny gospodarz, właściciel potwora, porozumiawszy się ze swą, odznaczającą się dobrem sercem, mutter, postanowił, że będą oboje każdego rana wsuwać przez paszczę krokodyla wygiętą rurkę metalową, w rodzaju piszczałki, przez którą mógłbym wciągać w siebie kawę lub buljon z rozmoczoną w nim bułką. Piszczałka ta zamówiona już została w sąsiedztwie, sądzę jednak, że jest to zbyteczne. Mam przecież nadzieję, że pożyję przynajmniej tysiąc lat, jeśli prawdą jest, że tyle lat żyją krokodyle, o czem, — dobrze, że sobie przypomniałem — przekonaj się zaraz jutro z jakiejkolwiek historii naturalnej i upewnij i mnie, bo mogłem się pomylić, pomięszawszy krokodyla z jakiemś innem zwierzęciem wykopaliskowem. Jedna tylko okoliczność mnie niepokoi: ponieważ jestem ubrany w sukno i mam na nogach buty, to krokodyl, oczywiście, nie może mnie strawić. Nadto — żywy jestem i dlatego opieram się przetrawieniu siebie całą swą wolą, bo rzecz zrozumiała, że nie chcę zamienić się w to, w co zamienia się każda potrawa, bo byłoby to dla mnie bardzo poniżające. Ale obawiam się jednej rzeczy: w ciągu tysiąca lat sukno mego surduta, na nieszczęście rosyjskiego wyrobu, może zbutwieć i wtedy, zostawszy bez odzienia, mimo całe swe niezadowolenie z takiego stanu rzeczy, zacznę, przepraszam cię, przetra-