Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych w zamieszkiwanym przez siebie potworze, mogę zakomunikować, — są drogocenne. I dlatego nietylko nie utyskuję na mój wypadek dziś rano, ale spodziewam się nawet, że zrobię najświetniejszą karierę.
— A czy ci się nie sprzykrzy? — zauważyłem uszczypliwie.
Najbardziej rozłościło mnie to, że on prawie zupełnie już zaniechał używania, powszechnie u nas przyjętego wymieniania imienia rozmówcy, jak i patronimikonu, — do tego stopnia wzbił się w pychę, Nie mniej jednak mnie samego to stropiło. „I czemu, czemu właściwie ten lekkomyślny pęcherz tak się nadyma!“ zgrzytałem szeptem do siebie. „Tu płakać należy, a nie drzeć nosa.“
— Nie! — odpowiedział ostro na mą uwagę, — bo teraz dopiero, przejęty wielkiemi ideami, mogę odpoczywając marzyć o polepszeniu losu całej ludzkości. Z krokodyla wyjdzie teraz prawda i światło. Niewątpliwie utworzę nową, własną teorję o nowych stosunkach gospodarczych i dumny z niej będę — czego dotychczas zapracowany w biurze i pogrążony w marnych rozrywkach świata osiągnąć nie mogłem. Wszystko obalę i stanę się nowym Fourier’em. Do rzeczy: czyś oddał Timofjejowi Siemionyczowi siedem rubli?
— Z własnych pieniędzy oddałem, — odpowiedziałem, chcąc zaznaczyć, że zapłaciłem z własnych funduszów.
— Policzymy się, — rzekł tonem wyższości. Spodziewam się podwyżki poborów, bo i komuż mieliby je podwyższyć, jeśli nie mnie? Pożytek ze mnie będzie teraz ogromny. Ale wróćmy do naszych spraw. Cóż żona?
— Ty, zdaje mi się, pytasz o Helenę Iwanównę?
— Żona?! — krzyknął tym razem z jakimś piskiem.
Cóż było robić! Pokornie, znowu jednak zgrzytając zębami, opowiedziałem, w jakim nastroju zostawiłem Helenę Iwanównę. Lecz on nawet nie dosłuchał do końca.