Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Masz teraz, on mi teraz z lalkami!
— Kchy-kchy! Naprawdę prześliczne, kchy-kchy!
— Żegna się — szepnął młody człowiek — zaraz pójdzie, i my zaraz pójdziemy. Słyszy pan? Cieszże się pan!
— O, żeby Pan Bóg dał!
— To lekcja dobra dla pana...
— Młody człowieku! Za cóż lekcja? Czuję to... Ale pan jesteś jeszcze zbyt młody; pan nie może mi jeszcze dawać lekcji.
— A jednak dam panu... Słuchaj pan.
— Boże, chce mi się kichać!...
— Psst! Nie waż się pan!
— Co mam zrobić? Tu tak zanosi myszami, że nie wytrzymam; wyjmij mi pan prędko z mego surduta chusteczkę, na miłość Boską; ja sam nie mogę się ruszyć... O Boże! Boże! za coś mnie tak ukarał?
— Ma pan tu chusteczkę! Za co pana Pan Bóg ukarał, ja panu zaraz powiem. Pan jesteś zazdrośnikiem. Opierając się, Bóg raczy wiedzieć, na czem, lata pan, jak podpalony, wdziera się pan do cudzych mieszkań, robi chryje...
— Młody panie! to nie ja zrobiłem chryję...
— Milczeć!
— Panie, pan nie możesz mi tu dawać lekcji moralności. Jestem w każdym razie moralniejszy od pana.
— Milczeć!
— Boże! Boże!
— Robi pan chryję, straszy młodą niewiastę, kobietę skromną i lękliwą, która nie wie, gdzie się podziać ze strachu, i bardzo być może, że się rozchoruje; niepokoi pan szanownego starca, znękanego hemoroidami, który przedewszystkiem potrzebuje spokoju, — a wszystko to dlaczego? Dlatego, żeś pan sobie coś uroił i latasz pan z tem