Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspaniałej przed laty i potężnej dżungli.
Tymczasem jakież wspaniałe niegdyś i bujne płynęło tu życie?!
Przez haszcze torowały sobie drogę stada słoni.
Rogate gaury, lekkonogie, śmigłe jelenie i łanie przekładały racicami ścieżki w zaroślach, aby dojść do brzegu morza i lizać okryte solą kamienie.
Za niemi, czając się w pogmatwaniej sieci traw i trzcin, czołgały się chciwe tygrysy i zwinne lamparty, tropiące zdobycz.
Ileż to krwawych spotkań, walk, rozpaczy, porażki i triumfu zwycięstwa widziały wznoszące się tu niedawno olbrzymy leśne, opowiadające niebu poszumem swych koron o dziejach mrocznej dżungli.
Ileż to zwierząt i ptaków przebiegało i przelatywało przez wyrąbane, popalone ostępy i uroczyszcza kniei? Gdzież ukryły się one teraz?
Być może, odbiegły daleko, wypło-