Przejdź do zawartości

Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez dwa dni nie pokazywał się wcale.
Strażnicy myśleli, że ukrył się w wąwozie, gdzie spędzał największą część dnia.
Gdy jednak i na trzeci dzień nie wyszedł na łąkę, posłano żołnierza na zwiady.
Niebezpieczne to było przedsięwzięcie, lecz niezbędne.
Przecież królewicz, żegnając swoich poddanych, powiedział:
— A patrzcie, żeby nic złego nie przydarzyło się memu słoniowi!
Żołnierz z wielką ostrożnością dotarł do wąwozu i zajrzał do niego.
Birary tam nie było.
Nie widziały go też patrole, rozstawione na granicy dżungli górskiej.
Birara zniknął bez śladu.
Nikt nie mógł zrozumieć, jak mogło się wymknąć niespostrzeżenie takie duże zwierzę.
Zapomnieli dozorcy pałacowi o tem, że Birara pamiętał swe życie na wolno-