Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gości“, Lhassy, stolicy Dalaj-Lamy, największego dostojnika buddyjskiego.
Mój Kałmuk-lamaita gorąco podtrzymywał Mongoła.
Postanowiłem jechać z Kałmukiem, aby zadośćuczynić wymaganiom kultu i prawu obyczajowemu. Tatarzy dali mi kilka dużych jedwabnych szalików — „chatyków“ na podarunki oraz ofiary i okulbaczyli dla nas cztery wspaniałe wierzchowce; mieliśmy więc po dwa konie na zmianę.
Do Narabanczi — Kure było około 90 kilometrów, lecz, wyjechawszy z koczowiska Tatarów koło jedenastej rano, przed wieczorem już wchodziłem do olbrzymiej jurty świętego hutuhtu-
Był to chudy, ogolony człowiek w wieku średnim, podobny do księdza katolickiego. Miał twarz zeszpeconą przez ospę, bystre czarne oczy i dobrotliwy uśmiech na wynędzniałej, ascetycznej twarzy. Odziany był w czerwony płaszcz jedwabny, przepasany żółtą wstęgą, oznaką jego duchownej godności.
Nazywał się Dżełyb-Dżamsrap-hutuhtu.
Powitał nas bardzo uprzejmie i zaznaczył, że jest wzruszony uszanowaniem przez cudzo-